nowe odkrycia

team piętrowe łóżko drewniane. team boczne lampki. team simsy 1. team uzależnienia, team robienia, team domówka z rodziną. ostatnie dni, napędzane przez kreatywne działania, dokonały niezłej synchronizacji człowieka z jego sztuką, i mówię to na swoim przykładzie. warto jest mieć jakąś pasję, szczególnie taką, która łączy z ludźmi, jednocześnie jest to przekleństwo, bo brakuje czasu aby pogodzić ze sobą wszystkie żywioły.

by Stefan Głośnik

note to self

co za szalone dni, szalone tygodnie. najbardziej szalone w tym jest to, jak jeden dzień różni się od poprzedniego – jak zaskakujące zwroty akcji przyjmuje i jak zaskakujące jest to, że czasem coś dzieje się zupełnie zgodnie z planem i jest po prostu efektem pracy i rozkminy. ile okazji do wdzięczności, asertywności, miłych spotkań w różnych energiach i jak stabilna, pionowa moja własna. z perspektywy lat wspomnę ten czas jako wspaniały, aktywny i szczęśliwy, to bez wątpliwości. rzeczy jest zbyt dużo do wymienienia i nadania kontekstu, ale to zupełnie nieważne.

but I thrive because I say I do

and because it’s what I write…

no okej, jednak z perspektywy czasu wyjazd do Paryża był naprawdę zasadny – głęboki wydech potrzebny przed głębokim wdechem przed tym piekielnym tygodniem, który się rozpętał i właśnie jego początek końca (niedziela) się rozpoczął: ale na nią przewidziane są tylko relaksujące atrakcje.

tydzień zaczął się bowiem poparyskim przeziębieniem, niosącym wręcz objawy delty z dalekich stron, a pilnych zadań do wykonania nie brakowało. w Paryżu ominęła mnie premiera CyberEgo™ w Vogue’u, której spodziewałem się jeszcze przed wyjazdem, ale grafika nie weszła do druku i miała być wrzucona online, tuż obok zdjęcia Loli Banet, Owczarka i Janka Wasiuchnika – i jestem przezczęśliwy, że znalazłem się w tym zestawieniu obok właśnie tych osób, które sam podziwiam za swój klimat, staranność i pracowitość – plus czuję się kreatywnie częścią tej paczki – i nie byłem gotowy w Paryżewie na jakiekolwiek ogarnianie postów do komunikacji swojej pierwszej firmy bo to zadanie wymagające skupienia i burzy w mózgu.

na początku tygodnia przyszedł też czas na retusz zdjęć Deemza do jego książeczki, a deadline był w poniedziałek wieczór. edit ten zajął cały wieczór i kawałek nocy a wokół biurka wyrósł stos zakaźnych chusteczek. zdjęcia zaakceptowane, więc we wtorek urodziny Zoni, które wypadły w dzień kończenia okładki Coalsów i retuszu dla Nike dla kolegi zza granicy: misja jak się okazało na kilka rund, kilka wieczorów i zakończona z mojej strony desperacką wiadomością: sorry, już nie umiem tego zrobić lepiej.


(if you have this much work that you want to puke don’t forget this makes you happy; sacre coeur paris 30.08.21 – Kuba aka gate68)

środa: ogarniania komunikacjI CyberEgo™, bo to w końcu najbardziej rozbudowany koncept i z dalekosiężnym celem. pierwsze pokazanie na światło dzienne zakończone satysfakcją. po tym w głowie gierka do projektu, na który mamy czas do końca miesiąca, co zajęło cały wieczór rozkminy i szukania inspiracji. w międzyczasie moodboard dla 2005 którym zajęła się Anka, i sesja w przyszły weekend ma dobre perspektywy.

misja: animacje do Zalando, wyzdrowienie i pierwszy dzień w nowej pracy. animacje to misja chyba najpoważniejsza z nich wszystkich i robiona na szybko ze Stefanem z wyjątkowo gładkim workflow, testująca przy okazji skille, których trening aktualnie się przyda: graficzne drobnostki, wdrażanie efektywnej rozkminy i przede wszystkim sprawnej komunikacji. w tle pierwszy dzień w Meero jako fotograf packshotów w ramach finansowego odkucia: paradoksalnie dzień wytchnienia, bo warunki i lunch były super, a sprawny system pracy stworzył wręcz wrażenie medytacji.

w powyższe wplecione różne towarzyskie ceremoniały wyjątkowo bez trawy: posiadówa z Aleksandrem, urodzinki z Zochą, piknik z Dominikiem, królową i Maresz. dodatkowo mam tomik poezji Lany w dłoniach i znów przypomina mi się, dlaczego ją cenię. wydała też Arcadię, którą sobie cenię ale mam nadzieję że na nowej płycie nie pojawią się tylko podobne ballady. teledysk też podsycający wizerunek ‘pięknej poetki Ameryki, a kolejny kierunek pewnie znów zaskoczy. mam do słuchania trochę innych osób, więc ona niech sobie spokojnie robi swoje i będzie z boku.

tydzień opowiedziany, niech zostanie na przyszłość na kartach tej księgi.

paryż 2021 to przykład takiego wyjazdu, który nie powinien mieć miejsca – mocne to słowa, ale w kontekście braku hajsu i przekroczonych dawno deadline’ów, właśnie jako taki go zapamiętam. już od początku czułem silną potrzebę odbodźcowania, nie-generowania nowych wspomnień i wydatków, co w praktyce było niemożliwe – raz, że pojechałem tam z najbliższymi memu sercu osobami, to jeszcze okazało się, że na miejscu jest sporo ziomów i seria spotkań będzie nieunikniona. i dobrze, bo spotkania były przyjemne i niezwykłe; ciemną stroną było jednak to, co trzymałem z tyłu głowy – czyli świadomość, ile roboty jest do zrobienia przed kompem: do zaplanowania, wyedytowania, rozkminienia, odpisania, wysłania, poprawienia. mało korzystny moment na wyjazd, na którym otoczenie nie będzie sprzyjać pracy.

reakcją obronną umysłu na ten brak rozsądku było gówno pod nosem przez niemalże cały wyjazd, jakby moja podświadomość krzyczała: nie jedźcie już ze mną nigdy i nigdzie więcej. zupełny nonsens, skoro można było korzystać z radością. plus przeziębienie, które przywiozłem ze sobą do Warszawy, i które, delikatnie mówiąc, nie zapewnia dużej produktywności i jasności umysłu.

ale jest druga strona medalu, jak zawsze! myślę, że ten wyjazd był superważny w ramach odświeżenia wspomnień, przypomnienia sobie o swoich ambitnych planach z przeszłości i uświadomienia sobie, że wiele z nich już się spełniło. ehh, serce przewietrzone, pisałem ten wpis przez tydzień, czas wziąć się do roboty.

[*]

smutny dzień, jeden płomyk zgasł w naszym domowym ognisku. małe stworzonko odeszło w zaświaty, w bardzo podeszłym wieku. google mówi, że ‘samiec żyje około 3 miesiące, a samica 5 do 10 miesięcy’. licząc segmenty odwłoka, nasza modliszka była samicą, a dołączyła do nas we wrześniu zeszłego roku i to wcale nie jako maleństwo – od tamtego czasu przeszła może jedną czy dwie wylinki, więc już na wstępie była całkiem duża jak na swoje standardy. jako dorosła osobiczka została z nami przez blisko rok!

ochrzciliśmy ją imieniem Big Fish. nie zapomnę, z jaką pasją pożerała robale swoim miękkim alienowym pyszczkiem, jak przemierzała trasę aloes-alokazja z gracją robota. jak spędzała wakacje u ślimaków łapiąc muszki owocówki, namierzając je uprzednio sprawnym ruchem swojej futurystycznej szyjki. jak próbowała się wzbić w powietrze, ale zawsze spadała z głuchym trzaskiem na podłogę i dostawałem zawału goniąc na ratunek. oszukała naturę, a teraz w swojej małej trumience po paczce fajek czeka na godny pochówek. przy wyciąganiu z terrarium odpadła jej noga, niosąc jakby zaszyfrowaną wiadomość ‘daj to zwyrtechowi i zamieńcie w arcydzieło’, więc potraktuję to jako jej ostatnie życzenie.

xxi wiek live: jeszcze większy dzień (5/5)

od nagrania xxi wieku (3 marca) do publikacji (14 sierpnia) minęło kilka ładnych miesięcy. po drodze przekładaliśmy premierę kilka razy bo czuliśmy, że jeszcze nie mamy zebranego wszystkiego ładnie w całość, zastanawialiśmy się nad promocją, pośród innych zleceń próbowałem wyłuskać czas żeby faktycznie poświęcić temu uwagę i dopieścić każdy element układanki. zdecydowałem się na montaż samemu, bo w głowie miałem już to w miarę ułożone i znałem materiał – poza tym nie było już hajsu, żeby zapłacić montażyście. a sam proces montażu zazwyczaj wygląda podobnie: zgranie materiału ze wszystkich kamer i poukładanie w folderach → wrzucenie nagrań do Final Cuta → selekcja nagrań → synchronizacja materiału pod audio → efekty i przejścia → dodanie animacji → szlify → kolory → końcowe szlify → finalny plik i miniaturka na YT trzeba do tego dodać przygotowanie materiałów pod promocję, co często jest bardziej praco/czasochłonne niż montaż sam w sobie – trzeba zadecydować o kolejności ujawniania tematu, przedstawić projekt jak najskuteczniej z wielu stron, przygotować opisy i creditsy, ogólnie rzecz biorąc: uzyskać klarowny przesącz i wygenerować z niego pliki. do video doszły zdjęcia od Kuby (backstage) i Maxa (fotosy) i też trzeba było z nich wybrać najlepsze i przerobić na plakaty – tym zajął się Mikołaj z 2005, ja zrobiłem cztery pocztówki, z których wybraliśmy dwie na cegiełki do merchu.

patrząc z perspektywy czasu, czyli 10 dni po premierze – zawiodła finalnie jedna rzecz, mianowicie promocja. mieliśmy kilka źródeł, które mogły ułatwić nam dotarcie do jak największej liczby osób, ale z różnych względów większość z nich nie wypaliła, pozostawiając projekt w świetle zainteresowania głównie jego twórców i osób nam bliskich. nie dotarło raczej o wiele dalej, jak mieliśmy w planach. końcówką części promocyjnej były zdjęcia znajomych w koszulkach z merchu: zrobione spontanicznie i faktycznie cieszyłem się bardzo z naszych spotkań i entuzjazmu osób, które chciały pomóc. nie wiem jeszcze ile udało nam się do tej pory uzbierać na poprawczaki ale liczę, że te działania choć trochę przyczyniły się do tego, że serio uda nam się im pomóc – przewidujemy finał akcji jakoś za tydzień/dwa i wtedy będziemy podliczać finalny wynik. ale tak naprawdę liczy się fakt, że dopięliśmy projekt do końca mimo wielu wyzwań po drodze – następnym razem będzie trochę łatwiej :)

xxi wiek live: wielki dzień (4/5)

3 marca 2021, środa – pobudka ósma rano, dziesięć ikejek pod pachę, uber i lecimy do Teatru Guliwer. po zrzuceniu rzeczy na miejscu szybki sprint do Little Beast po kamerę i powrót na plan. ludzie zaczęli się schodzić, w tym czasie testowaliśmy światła, później kadry, przeprowadziliśmy z Szymonem kluczowe osoby przez plan wyjaśniając koncept, ustawiliśmy scenografię na miejsce: ściankę jeszcze niepokrytą graffiti, stogi siana, malunki stóp na podłodze i podział sceny taśmą. – następnie próba wizualek i dźwięku, przebiórki, charakteryzacje, pierwsze próby. pierwsze testy kamery, ogarnięcie puzzli do kupy, wszystko chyba na miejscu i zaczynamy.

zrobiliśmy kilka pełnych przejść w różnych konfiguracjach, i finalne, szóste albo siódme, widać na nagraniu. po przedostatnim przejściu był moment kiedy stwierdziliśmy, że poszło chyba dobrze, ale dla pewności zróbmy ostatnie podejście – i faktycznie mobilizację było wtedy czuć największą i już nie było niedosytu – moment naszego finalnego wybiegnięcia z teatru jest uwieczniony przez Maxa na jednym z plakatów.


(szkice: Szymon)

po nagraniu scen w teatrze pojechaliśmy na parking przy jakiejś galerii gdzie nagraliśmy sceny tagowania auta – nie weszły do finalnej wersji przez swoją zimową aurę. auto miało być specjalnym obiektem w merchu, ale trochę za bardzo zardzewiało od tamtego czasu.

pamiętam dokładnie swój stan ducha, jak zostałem sam na pustym parkingu, z kamerą w jednej torbie i pustym bidonem w plecaku, wokół niezmącona cisza po całym dniu ogarniania chaosu. wow, chyba wszystko udało się dopiąć, pomyślałem sobie. jedyny fuckup to nagrania z kamerki 360° ustawionej na środku sceny, która była przez przypadek ustawiona na timelapsa i nic nie nagrała, a ujęcia z niej miały pójść na linijki ‘to jest Młody Leszcz, ta!’. ale nic, lecimy dalej. trzeba to zmontować i oddać światu.

xxi wiek live: lista zadań (3/5)

termin nagrań ustaliliśmy na połowę lutego, ale oczywiście przesunął się kilka razy. lista zadań rozpoczęła się od podstaw, tj. znalezienie miejscówy, ustalenie konceptu i produkcja ubrań – i wkrótce zaczęła się zagęszczać konkretami.
— napisać do Stefana Głośnika i poprosić o grafiki
— kupić aerograf, zaprojektować i zrobić customowe t-shirty (misja Anki)
— zrobić customowe bluzy na edycję specjalną merchu (misja Marii)
— rozrysować wygląd sceny, pomyśleć o scenografii (drafcik poniżej)
— popisać do teatrów, a poźniej potwierdzić Teatr Guliwer jako miejscówkę na koncert (misja Szymona)
— odwiedzić Teatr i zrobić dokumentację przestrzeni (był taki dzień, padał jeszcze śnieg)
— znaleźć kierownika produkcji, ostrzyciela, oświetleniowca, pomyśleć jakie sprzęty będą do wypożyczenia
— pomyśleć, że skoro ja i Szymon nagrywamy, to kto zrobi zdjęcia: wybór padł na Maxa Gronowskiego i Kubę Owczarka, jak się okazało najdoskonalsze zestawienie pod słońcem, bo pierwszy zrobił super zdjęcia koncertowe, a drugi backstage w swoim własnym owczarkowym stylu
— gdy już rozkminiliśmy scenografię: skombinować dużo belek siana (motyw z klipu XXI wiek), wyrysować więzienne ślady stóp na podłodze i wybudować ściankę do graffiti, która będzie służyć nam na koncertach w przyszłości (misja Kuby i Matiego); zrobić wizualkę, bo pewnie dobrze będzie coś puścić za sceną (moja misja)
— manewrować powyższym tak, żeby nie przekroczyć budżetu i zrobić jak najwięcej w jego granicach — napisać scenariusz i w miarę sprawnie przekazać go innym, po czym ładnie wyreżyserować w dniu nagrania (misja moja i Szymona)

lista ciągnęła się dalej. większość z tych rzeczy jednak nie była wymyślona/znaleziona w toku poszukiwań, a bardziej odkryta w wyniku przypadku. zobaczyłem na IG kogoś tańczącego breakdance: tym kimś okazali się bardzo zajawieni Pyotrek i Peakieboy (jak zapytałem o nazwę ich duetu powiedzieli, że “w duecie na flecie”) – i tak pierwszy raz wykorzystaliśmy motyw tańca jako dodatkowe medium w video, i teraz nie wyobrażam sobie że mogło być inaczej. Stefan, grafik, spadł z nieba, nawet nie pamiętam jakim sposobem, ale z naszych luźnych inspiracji wyczarował wg mnie doskonałe obrazki. kierownikiem produkcji został Maciek, również jak Kuba z Falent, dla którego była to najnaturalniejsza funkcja pod słońcem i wszystko co z produkcją związane ogarnął z wyjątkową sprawnością. oświetleniowiec Michał już był w ekipie Teatru Guliwer, która, swoją drogą, była wzruszająco nam wszystkim przyjazna. i stała ekipa: Anka, Maria i Sonia, jako sztab ludzi ze sfery beauty, zarówno stylówkowo, jak i wizażowo…
kilka spotkań przy okrągłym stołem dalej mieliśmy w miarę ogarnięty plan.

nowy termin: 3 marca 2021, no ciekawe jak się to uda.

xxi wiek live: pierwsze szkice (2/5)

miesiąc później, w ostatnim tygodniu stycznia siedzieliśmy już przy okrągłym stole na Stalowej i rozkminialiśmy, co właściwie robimy. przez cały styczeń w naszych głowach narodziło się sporo kierunków związanych z charytatywnością akcji – a wiedzieliśmy od początku, że chcemy zrobić coś charytatywnego, bo inaczej to nie ma sensu – i z większości z nich musieliśmy zrezygnować.

wstępnie chcieliśmy wybrać 3 kierunki działań: środowisko, ludzie i zwierzęta. każda kategoria miała mieć ciuchowy merch i obiekt specjalny, i tak na liście znalazło się:
— wsparcie dla wybranych schronisk poprzez sprzedaż koszulek i budy (obiekt specjalny)
— wsparcie dla wybranych ośrodków wychowawczych poprzez sprzedaż bluz i auta (obiekt specjalny)
— wsparcie dla Centrum Ochrony Mokradeł poprzez sprzedaż skarpetek i glinianej wazy (obiekt specjalny)

po burzy mózgów stwierdziliśmy, że to będzie zbyt skomplikowana akcja i trzeba postawić na jeden kierunek. decyzja padła dość szybko: wspieramy poprawczaki i robimy koszulki, maseczki, pocztówki i plakaty.

lista zadań zaczęłą szybko się zapełniać: trzeba znaleźć lokację, wybrać ubrania. znaleźć grafika, zaplanować dzień zdjęciowy a najpierw wymyślić, co właściwie robimy […]


(ilustracje: Marysia)

xxi wiek live: telefon (1/5)

w grudniu zeszłego roku, chwilę przed wigilią, Leszczu zadzwonił do mnie podjarany, że Mikołaj z 2005 chce zrobić koncertową wersję XXI wieku. padła kwota którą chcą na to przeznaczyć i, w porównaniu do naszych poprzednich rzeczy na które budżet wynosił równe 0 zł i braliśmy to co mamy pod ręką, mieliśmy powód do radości – można było zrobić pierwszy raz coś większego. nie superwielkiego, ale coś przyzwoicie rozkminionego i godnego jako wyzwanie.

no i do wyzwania podeszliśmy ambitnie od samego początku, bo końcówka zeszłego roku była dla nas dość intensywna. zrobiliśmy wizualki do świeżej płyty, którą Kuba zaczął i skończył w wakacje 2020, nagraliśmy pierwsze klipy, Mlody Leszcz zdobył zainteresowanie kilku znaczących w branży osób i wytwórni, codziennie coś kończyliśmy albo zaczynaliśmy w toku miliona innych pozaleszczowych spraw. no i cały styczeń rozkminialiśmy, co, jak, gdzie, kiedy, z kim i po co. aż do spotkania przy okrągłym stole, gdzie złożyliśmy układankę w całość […]


(ilustracje: Anka)

kolejny nowy blog

wow, powrót do mikrobloga! pamiętam swoje pierwsze blogi na Onecie, chyba było ich sześć i każdy na inny temat – później na Pingerze, tu już jeden i trwający najdłużej – 958 wpisów na przestrzeni kilku ładnych i przełomowych lat. ostatnio nie mam miejsca, albo raczej nie daję sobie miejsca, do pisania i dzielenia się przemyśleniami więc czas start. mam już wizualny pamiętnik na insta (@luke24jascz), tu będę sobie zapisywał co tam wpadnie do bani – a tematów czuję przybywa, zarówno w temacie zbierania (powoli) zawodowych doświadczeń jak i codziennych obserwacji.